top of page

Archiwista wobec chłamu | 11.11.2022


Wyobraźmy sobie świat archiwisty jako rzeczywistość zapisów informacji. Wszystko tu jest informacją. W przypadku cyfrowego uniwersum jest to wyobrażenie łatwiejsze, można się tu podeprzeć popkulturowym filmem Matrix z 1999 r., w którym fałszywą cyfrową rzeczywistość symbolizował zielony kod japońskich znaczków programu komputerowego. Jednakże forma zapisu (cyfrowa czy analogowa) nie jest przecież najistotniejsza. Najważniejsza jest informacja. Współczesny archiwista jest w niej zanurzony. Wielokroć przytłacza go ona nie tyle trudnością odczytu czy opisu (wyposażony jest przecież w odpowiednie narzędzia), ale masowością. Szumem. Pomieszaniem informacji istotnych i zupełnie nieważnych. Jedynie transcendencja pozostająca poza szkiełkiem i okiem archiwalnego klasyka, poprzez inny, duchowy sposób patrzenia na przeszłość zaklętą w kodzie informacji, pozwala archiwiście, niczym postaci Neo z Matrixa w kodzie komputerowym, dojrzeć rzeczywistość. Tym samym na skuteczną selekcję dokumentacji i pozostawienie dla badaczy informacji będących najbardziej odpowiednią reprezentacją przeszłości. Czyli prawdy. Dzięki świadomości metafizyczności archiwista może stanąć na drodze nadmiaru zapisów. Wobec bezmiaru chłamu z teorii bożego szaleńca literatury Philipa K. Dicka – elementu chaosu i rozkładu, dzieła sił entropi. Archiwista wyposażony w rzemiosło metodyki i w zbroję metafizyki jest strażnikiem zasobu. Szum informacyjny i dickowski chłam to chaos. Selekcja archiwalna i odpowiedni opis w systemie ewidencyjnym to porządek. Wszak greckie arche (porządek, zasada, pryncypium) to pierwsza (chciałoby się rzec: registraturalna) i ostateczna (wynik archiwalnego opracowania) rzeczywistość. Tworzywo świata. Umiejscowienie archiwisty na sztabowej mapie odwiecznej walki dobra i zła jest oczywiste.



Featured Posts
Archive
Follow Us
  • Facebook Basic Square
bottom of page